Lekcja w szkole polonijnej – 2013

Plutarch wśród nauczycieli, Herbert wśród uczniów

Dr Agnieszka Janiak
Instytut Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej
Dolnośląskiej Szkoły Wyższej we Wrocławiu

Motto:
Człowiek to nie naczynie,
które należy napełnić,
ale ognisko, które trzeba rozpalić
Plutarch

Z roku na rok obserwuję z podwójnym smutkiem – metodyka kształcącego pedagogów oraz matki dzieci w wieku szkolnym – jak ten piękny postulat Plutarcha w polskiej przestrzeni edukacyjnej staje się zupełnie poniechany, nie stosowany.
Podwójna perspektywa – zawodowa i osobista sprawia, że od piętnastu lat zajmuję się porównywaniem modeli edukacyjnych funkcjonujących w różnych krajach.
W marcu 2013 gościłam w szkołach kanadyjskich, polskich szkołach w Kanadzie, szkołach amerykańskich i wreszcie – polonijnych szkołach w Chicago.
9 marca miałam okazję spędzić sobotę w polonijnej szkole im K. Pulaskiego w Chicago (Gen. K. Pulaski Polish School , 6740 West Montrose Avenue , Harwood Hts., IL 60706).
Prowadziłam wykład połączony z analizą wiersza Zbigniewa Herberta dla uczniów klas VIII i licealnych, uczestniczyłam w lekcjach języka polskiego i religii, objaśniono mi zasady i sposób funkcjonowanie szkoły, pokazano podręczniki, pomoce naukowe. A przede wszystkim poznałam uczniów, nauczycieli i rodziców.
Nie dopytałam się, czy tamtejsi pedagodzy umieją zacytować maksymę Plutarcha – to, co na pewno potrafią, to ją zrealizować.

Warunki pracy
1.W porównaniu z polskimi czy choćby kanadyjskimi budynkami szkolnymi – amerykańskie za każdym razem niezmiennie mnie zaskakują (niekorzystnie) swoją nieprzytulną tymczasowością, brzydką utylitarnością – za reprezentacyjnym holem rozpościerają się kręte korytarzyki i ściany z ledwie pomalowanych (albo i nie) pustaków, archaiczne i prymitywne (choć zawsze czyste) toalety itp.
Szkoła Pulaskiego dysponuje budynkiem szkolnym wynajmowanym na weekendy – o to by uczniowie czuli się przytulnie i u siebie, by utożsamiali się się ze szkołą, świadomie dbają polscy nauczyciele. Zostałam przywieziona przed rozpoczęciem zajęć – nauczyciele się właśnie schodzili – turlając za sobą walizki. Z walizek wydobyto samodzielnie zakupione a także pomysłowo sporządzone dekoracje, zdjęcia, plansze, mapy, flagi, godła obrazki – praca rozpoczęła się zdecydowanie przed lekcjami. Sale zostały ciekawie zaaranżowane. Po lekcjach ten wysiłek zostanie powtórzony.
2. Pokój nauczycielski – w Polsce wygodne sanktuarium – nie istnieje, pani dyrektor by uzupełnić dokumentacje przycupnęła w ławce szkolnej na sali gimnastycznej. Choć nie kryłam swojego zdziwienia – nikt się nie skarży.
Ta organizacja przestrzeni jest odzwierciedleniem priorytetów przyjętych w szkole.
3.Lunch – przygotowany przez rodziców – świeżutki, apetyczny
4.Podręczniki – te które widziałam w szkole Pulaskiego i dwóch innych w Chicago, wydają mi się zbyt trudne – zarówno w doborze (i nadmiarze) tekstów literackich jak i w warstwie językowej, nie odwołują się one także do amerykańskiej perspektywy poznawczej,operują inną forma podawczą wiedzy, co sprawia uczniom dodatkową trudność. Dla nauczycieli tym samym stawią zaledwie jedną z wielu pomocy dydaktycznych, z których korzystają a nie spójny program, któremu można zaufać i konsekwentnie realizować.
5.Pomoce naukowe – pomysłowe, autorskie, indywidualnie dostosowane do klas – możliwości i zainteresowań uczniów – ponieważ są własnoręcznie przygotowane przez nauczycieli nakładem swoich sił, kosztów, czasu i kreatywności. Większość nadaje się do opatentowania i wprowadzenia zalecanych programów szkolnych.

Jakość pracy

Przygotowując się do wizyty w szkole Pulaskiego świadoma bardzo zróżnicowanej znajomości języka polskiego przez uczniów, ale nieświadoma tego, co i jak z młodzieżą polonijną jest omawiane zaproponowałam do wspólnej analizy kilka wierszy Zbigniewa Herberta, by nauczyciele wybrali ten najbardziej nośny dla ich wychowanków.
Poproszono o poprowadzenie wykładu w oparciu o najtrudniejszy z zaproponowanych. Przesłanie Pana Cogito dla polskich studentów polonistyki i dziennikarstwa to wiersz niewdzięczny do lektury i analizy ponieważ jest gęsty od nawiązań do uniwersum kulturowego, wymagający znajomości realiów polskiej historii najnowszej – i co moim studentom wydaje się obecnie niezrozumiałe – propagujący, wręcz autorytarnie narzucający etyczne powinności, wynikające z systemu wartości zupełnie niepopularnego współcześnie – działania na rzecz skrzywdzonych kosztem ofiary z własnego życia.
Taki wiersz miałam omówić z uczniami szkoły polonijnej – dla których oczywisty jest przede wszystkim amerykański model życia oparty na konsumpcjonizmie, pragmatyzmie i hedonizmie, dla których polski jest ich drugim i często bardzo obcym językiem. Jego znajomość jest niezwykle zróżnicowana – od tych, którzy wyrażają się swobodnie do tych, którzy niechętnie używają zasobu ok 200 słów, choć rozumieją oczywiście dużo więcej. Tych pierwszych jest niewielu… Do tego dochodzi zróżnicowanie tzw kapitału kulturowego, który wynosi się z domu, różny „staż” emigracyjny itp.
To wyzwanie przekształciło się w niezapomnianą (dla mnie) lekcję;
Cztery klasy uczniów klas najstarszych, ogromna grupa zaangażowanych, błyskawicznie wchodzących w interakcję, słuchających się nawzajem z szacunkiem; mozolnie, z trudem i cierpliwością przegryzających się przez polską poezję współczesną. Cztery klasy uczniów słabo mówiących po polsku, które nie miały najmniejszych problemów ze zrozumieniem znaczenia i wymowy Herbertowego wiersza – to odkrycie, które mnie zaskoczyło.
Tekst na poziomie językowym słabo rozumiany, był dla nich oczywisty w przekazie.
Z analizą i zrozumieniem wiersza, z którym coraz gorzej radzą sobie współcześni polscy studenci nie mieli problemów polonijni uczniowie. To paradoks dla filologa, którego wyjaśnienie znalazłam uczestnicząc jako obserwator w lekcjach polskiego i religii oraz rozmawiając z rodzicami.
W tej weekendowej szkole – i mam nadzieję że w innych również-rodzice i nauczyciele przekazują wartości, nazywają wartości, dyskutują o wartościach – i wzajemnie się w tym wychowawczym działaniu wspierają. Nie trzeba rozumieć literalnie frazy złote runo nicości, gdy rozumie się, że człowiek realizuje się we wspólnocie współdziałającej
ku dobru wspólnemu i to dobro jest zdefiniowane.

Dziękuję –
uczniom za dociekliwość, zaangażowanie, serdeczne uśmiechy i spontaniczną wdzięczność;
nauczycielom za ogromną otwartość, życzliwość, zgodę na wścibstwo i odpowiedzi na niewygodne pytania oraz ujmującą gościnność;
rodzicom za apetyczne kanapki z chleba o smaku niespotykanym w USA , a także determinację i wytrwałość w wyposażanie swoich dzieci w polskość;
Pani Dyrektor Agacie Michalkiewicz za energię i pasję społeczniczki oraz profesjonalistki – zaraźliwą i wyczuwalną w całej szkole;
no i nade wszystko Pani Joli Plesiewicz, koordynatorce mojej wizyty i jej rzeczniczce, która zorganizowała mój pobyt w szczegółach trudnych o przewidzenia i której należą się wszystkie wyżej wymienione słowa uznania.

W polonijnej szkole im K. Pulaskiego nauczyciele przy wsparciu rodziców – za symboliczne wynagrodzenie, kosztem swojego czasu wolnego i życia rodzinnego starannie przygotowując lekcje i samodzielnie pomoce naukowe, bez pomocy instytucjonalnej, weekendami rozpalają ognisko i dbają by nie zgasło…
Tak więc wygląda na to, że znalazłam tych, którzy czują się adresatami analizowanego wiersza Herberta – żal, że tak daleko od Polski, ulga, że są.

Dr Agnieszka Janiak
Instytut Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej
Dolnośląskiej Szkoły Wyższej we Wrocławiu

Zbigniew Herbert
Przesłanie Pana Cogito

Idź dokąd poszli tamci do ciemnego kresu
po złote runo nicości twoją ostatnią nagrodę

idź wyprostowany wśród tych co na kolanach
wśród odwróconych plecami i obalonych w proch

ocalałeś nie po to aby żyć
masz mało czasu trzeba dać świadectwo

bądź odważny gdy rozum zawodzi bądź odważny
w ostatecznym rachunku jedynie to się liczy

a Gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych

niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy – oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys

i nie przebaczaj zaiste nie w twojej mocy
przebaczać w imieniu tych których zdradzono o świcie

strzeź się jednak dumy niepotrzebnej
oglądaj w lustrze swą błazeńską twarz
powtarzaj: zostałem powołany – czyż nie było lepszych

strzeż się oschłości serca kochaj źródło zaranne
ptaka o nieznanym imieniu dąb zimowy
światło na murze splendor nieba
one nie potrzebują twego ciepłego oddechu
są po to aby mówić: nikt cię nie pocieszy

czuwaj – kiedy światło na górach daje znak – wstań i idź
dopóki krew obraca w piersi twoją ciemną gwiazdę

powtarzaj stare zaklęcia ludzkości bajki i legendy
bo tak zdobędziesz dobro którego nie zdobędziesz
powtarzaj wielkie słowa powtarzaj je z uporem
jak ci co szli przez pustynię i ginęli w piasku

a nagrodzą cię za to tym co mają pod ręką
chłostą śmiechu zabójstwem na śmietniku

idź bo tylko tak będziesz przyjęty do grona zimnych czaszek
do grona twoich przodków: Gilgamesza Hektora Rolanda
obrońców królestwa bez kresu i miasta popiołów

Bądź wierny Idź

Zobacz galerię: